Rozglądam się w poszukiwaniu twarzy, należących do mojej rodziny. Zauważam ojca. Stoi oparty o ścianę pewnego sklepu. Jego twarz nie zdradza żadnych uczuć, choć ja zbyt długo go znam. aby nie wiedzieć co się z nim dzieje. Widzę, że sytuacja go przerasta i że z trudem pohamowuje się od płaczu. Moja matka stoi obok niego, jest cała blada, choć stoi pewnie na nogach, tak jakby nic. Nieopodal moich rodziców stoi Sam -mój starszy brat. Kręci ponuro głową i obdarowuje mnie smutnym spojrzeniem.
Kiedy cały spocony docieram do głównej alejki, prowadzącej do sceny, podchodzi do mnie kilku Strażników Pokoju. Prowadzą mnie oni ku estradzie.
Staram się opanować i pewnym krokiem wspinam się na scenę.
Effie Trinket pyta o ochotnika, który zająłby moje miejsce. Odwracam głowę i zauważam Bena. Kiedy nasze oczy się spotykają, opuszcza on wzrok. Jest ode mnie starszy i silniejszy. Mógłby się za mnie zgłosić, gdyż ma on większe szanse na przeżycie niż ja. Wiem jednak, że tego nie zrobi.
Burmistrz przystępuje do odczytywania długiego, nudnego Traktatu o Zdradzie, jak co roku właśnie w tym momencie, taki jest wymóg. Nie dociera do mnie ani jedno słowo...
Myślę o Katniss - mojej współtowarzyszce. Nie przyjaźnimy się, ale darzę ją pewną, niezrozumiałą sympatią. Dlaczego to właśnie z nią będę musiał stoczyć bój na śmierć i życie?
Nie znamy się, nigdy nie rozmawialiśmy, ale zetknęliśmy się przed laty. Nigdy o tym nie zapomnę.
To wydarzyło się kilka lat temu. Padał intensywny deszcz, gdyż były to dni wczesnej wiosny. Tego ranka sam musiałem poradzić sobie z wypiekami z lekką pomocą matki, gdyż Ben zachorował, a tata i Sam udali się do Pałacu Sprawiedliwości w interesach.
Pracowałem już od ponad dwóch godzin. Czekałem na ostatnie dwa bochenki chleba, które piekły się w wielkim, kamiennym piecu. Wyjrzałem przez okno, a mój wzrok przykuła szara, skulona postać siedząca pod drzewem. Przyjrzałem się jej uważniej i poznałem ją. To była Katniss Everdeen, dziewczynka zamieszkująca Złożysko. Jej ojciec zginął trzy miesiące temu w katastrofie górniczej, przez co musiała ona sama wyżywić swoją rodzinę.
Ten widok ścisnął moje serce, dziewczyna wyglądała żałośnie. To co zrobiłem w tym momencie było nagłym, ale przemyślanym działaniem. Bochenki były już gotowe, ale specjalnie zepchnąłem je do paleniska. Przytrzymałem je tam kilka minut, a kiedy je wyjąłem i położyłem na stole, ich skórka była zwęglona. i w tym momencie do pomieszczenia, w którym się znajdowałem weszła moja matka.
- Peeta! - krzyknęła ze złością, kiedy zobaczyła spalony chleb -Jak mogłeś?!
Matka była wściekła, podeszła do mnie i uderzyła mnie.
- Rzuć to świni, ty durna istoto - krzyczała - Zmarnowany chleb, nikt przy zdrowych zmysłach go już nie kupi!
Wybiegłem przed piekarnie i oderwałem kawałek spalenizny, potem drugi i cisnąłem je do koryta. Od drzwi sklepu dobiegł dźwięk dzwonka, więc moja matka znikła w budynku, aby obsłużyć klienta. Obejrzałem się na piekarnię, gdyż chciałem sprawdzić, czy nikt nie idzie, a następnie szybko rzuciłem w stronę Katniss najpierw jeden, a zaraz za nim drugi bochen. Na koniec powlokłem się do piekarni i starannie zamknąłem za sobą kuchenne drzwi.
Odczekałem chwilę i znów wyjrzałem przez okno. Dziewczyny już tam nie było, tak samo jak chleba.
Tamten dzień zapadł mi głęboko w pamięć. Nieraz odwracałem się na korytarzu i napotykałem spojrzenie Katniss, która w tym samym momencie odwracała wzrok.
Burmistrz kończy koszmarne przemówienie, poświęcone Traktatowi o Zdradzie i daje znak, abyśmy uścisnęli sobie dłonie. Ręce Katniss są delikatne, ale naznaczone bliznami po polowaniach, na które wybiera się razem z jej przyjacielem Gale'em. O ich wypadach do lasu wie już chyba cały dystrykt, gdyż wielu mieszkańców kupuje od nich zwierzynę i rośliny, jakie uda im się zdobyć. Mój ojciec kupuje od Katniss wiewiórki. Zawsze trafia je w oko, przez co mięso nie marnuje się niepotrzebnie.
Spoglądam w oczy dziewczyny i ściskam jej dłoń.
Odwracamy się twarzami di publiczności, rozlegają się dźwięki hymnu Panem. Ledwie przebrzmiewają końcowe dźwięki hymnu, tracimy wolność. Nikt nas nie skuwa kajdankami, ale w otoczeniu grupy Strażników Pokoju wmaszerowujemy przez główne wejście do Pałacu Sprawiedliwości. Podobno w przeszłości kilku trybutów próbowało stąd uciec, ale ja nie chcę tego robić. Wolę zginąć z honorem niż jako tchórz.
Strażnicy rozdzielają naszą dwójkę i prowadzą mnie korytarzem do pokoju, w którym przyjdzie mi się pożegnać z całą moją rodziną.
Wchodzę do pomieszczenia i rozglądam się po nim uważnie. Jest on ekskluzywnie urządzony. Wzrok przykuwają drogie meble, piękne ozdoby i wielkie, lśniące okna, które okalają ciężkie zasłony, sięgający podłogi, która wykonana jest z błyszczącego marmuru. Ściany pokryte są ciemnozieloną tapetą, a na środku pokoju leży wielki, czerwony dywan.
Strażnicy zamykają za sobą drzwi, a ja z dziwnym spokojem siadam na aksamitnym fotelu. Emocje nadal mnie nie opuszczają, ale staram się hamować łzy, które wciąż cisną mi się do oczu.
Po kilku minutach drzwi otwierają się i do środka wchodzi cała moja rodzina. Ojciec, matka, Sam i Ben.
Podbiegam do nich i przytulam moją matkę. Następnie obejmuje mojego ojca i moich braci. Boli mnie serce, kiedy się z nimi żegnam. Wiem, że ostatni raz ich widzę. Na arenie czeka mnie śmierć, nie mam szans na przeżycie.
Przez kilka minut stoimy i obejmujemy się wszyscy nawzajem. Nikt się nie odzywa. Cisza wyraża wszystkie nasze uczucia, oddaje cały nasz ból, który gromadzi się w naszych sercach.
Strażnicy przerywają tę wzruszającą chwilę. Ogłaszają, że to koniec odwiedzin i każą wyjść mojej rodzinie. Nie wstydzę się łez i drżącym głosem wykrzykuję do moich bliskich ostatnie słowa:
- Do widzenia - mówię przez łzy -Ja..
Nie udaje mi się skończyć zdania, gdyż strażnik wyprowadzają moją rodzinę z pokoju i zatrzaskują z hukiem drzwi.
Zdesperowany siadam na fotelu i chowam twarz w dłoniach. Trzęsę się ze strachu, a moje łzy ciekną strumieniami.
Po chwili do pokoju wchodzi strażnik i każe mi iść za nim. W holu spotykam się z Katniss i Effie Trinket, która entuzjastycznie informuje nas, że teraz wsiądziemy do samochodu i pojedziemy na dworzec.
Ukradkiem zerkam na Katniss. Jest spokojna, nie ma spuchniętych oczu.
Ona ma szanse -myślę - Dziewczyna ze Złożyska może wygrać Igrzyska.
Tylko raz w życiu jechałem
samochodem, ale to było tak dawno, że prawie nic z tego nie
pamiętam. Po krótkim czasie docieramy na dworzec kolejowy.
Na peronie roi się od dziennikarzy i
ciekawskich mieszkańców Dwunastki. Dostrzegam siebie na ekranie na
murze, telewizja na żywo transmituje nasze przybycie. Widać, że
płakałem, ale nie wstydzę się łez. Wolę zginąć będąc sobą
niż udając kogoś innego.
Przez kilka minut Effie Trinket każe
nam stać przed wejściem do wagonu, aby dziennikarze nasycili się
naszym widokiem. W końcu wpuszczają nas do środka. Drzwi
litościwie się zamykają, a pociąg momentalnie rusza z miejsca.
Prędkość, jaką
w mgnieniu oka nabieramy jest niesamowita. Fascynuje mnie nowoczesna
technologia Kapitolu. Nigdy nie jechałem pociągiem, gdyż
podróżowanie pomiędzy dystryktami, bez specjalnego zezwolenia jest
zabronione.
Effie Trinket
wesoło informuje nas, że do Kapitolu dotrzemy w jeden dzień.
Pociąg wiozący trybutów jest
jeszcze wykwintniej urządzony niż pokój w Pałacu Sprawiedliwości.
Otrzymaliśmy własne pomieszczenia z sypialnią, garderobą i własną
łazienką.
Siadam na łóżku
i czekam na naszą opiekunkę, która poszła teraz objaśnić
wszystko Katniss. Po kilku minutach słyszę ciche pukanie do drzwi,
które po chwili otwierają się, a do pokoju wmaszerowuje
energicznie Effie Trinket.
-I jak? - pyta z
wielkim uśmiechem kobieta – Cudownie tu prawda?
-Tak –
odpowiadam krótko, gdyż nie mam ochoty wdawać się w rozmowę z
tą dziwną osóbką.
-W szufladach
znajdziesz wiele przepięknych ubrań – szczerbiocze Effie
-Wszystkie są do twojej dyspozycji. Ubierz się ładnie i weź
prysznic, za godzinę kolacja!
Kiwam głową i
patrzę w stronę opiekunki, która pewnym krokiem opuszcza mój
pokój.
Zrzucam z siebie
mój dożynkowy strój i idę do łazienki wziąć prysznic. Jeszcze
nigdy nie brałem prysznica, taki luksus posiadają jedynie
kapitolińczycy i niektórzy bogatsi mieszkańcy dystryktów.
Po wyjściu z łazienki zakładam zwykłą, białą koszulę i jasne spodnie. Nie przejmuję się zbytnio włosami, więc tylko mierzwie je ręką i siadam na łóżku, do kolacji zostało jeszcze piętnaście minut. Postanawiam więc udać się już teraz do wagonu restauracyjnego.
Na korytarzu spotykam naszego mentora. Haymitch jest upity i ledwo co trzyma się na nogach. Klepie mnie po ramieniu i bełkocze, że idzie sobie uciąć drzemkę.
- Dobrze to panu zrobi - odpowiadam, starając się nie zwymiotować, gdyż cały fetor tego pijaka wypełnił moje nozdrza.
Mijam go pośpiesznie i wchodzę do kolejnego wagonu. Jadalnia jest wyłożona lśniącą boazerią, a na środku pomieszczenia stoi wielki stół, zastawiony łatwo tłukącymi się naczyniami. Zajmuję jedno z krzeseł i w ciszy czekam na Effie i Katniss. Wątpię, aby Haymitch pojawił się na kolacji.
Po chwili do wagonu wchodzi rozentuzjazmowana opiekunka i naburmuszona Katniss.
- Gdzie się podziewa Haymitch? - pyta Effie Trinket pogodnie.
- Kiedy go ostatnio widziałem, wspomniał, że idzie uciąć sobie drzemkę -wyjaśniam.
- Miał ciężki dzień - przyznaje Effie. Od razu widać, że z ulgą przyjmuje nieobecność mentora. Z resztą nie dziwię się jej.
Kolacja jest podawana na raty. Raczymy się po kolei gęstą zupą marchewkową, zieloną sałatą, kotletami jagnięcymi z piure ziemniaczanym, serem i owocami, ciastem czekoladowym. Przez cały posiłek Effie Trinket upomina nas, żebyśmy się nie przejadali, bo to nie koniec.Ja stosuję się do jej poleceń, ale Katniss opycha się po uszy, jednak nie dziwię się jej. Na pewno jeszcze nigdy nie miała okazji bez ograniczeń delektować się takimi pysznościami. Ona jest ze Złożyska, w którym głód jest ciągłym problemem, a do tego jej tata zginął w katastrofie górniczej, ona sama musi wyżywić całą rodzinę. Ja mam ojca piekarza, to co innego. Nie jestem zmuszony tak jak Katniss, do kładzenia się spać, kiedy kiszki marsza grają.
- Przynajmniej umiecie zachować się przy stole - komentuje Effie, kiedy kończymy danie główne - W ubiegłym roku trafiła mi się para, która jadła wszystko rękami, jak dzikusy. Ich widok przyprawił mnie o niestrawność.
Podnoszę głowę i spoglądam na Katniss, jest poczerwieniała na twarzy ze złości. Zeszłoroczni trybuci tak samo jak ona, pochodzili ze Złożyska i jestem pewien, że nigdy w swoim życiu nie zdołali najeść sie do syta. Kiedy te dzieciaki zobaczyły te wspaniałe potrawy, z pewnością nie myślały o dobrych manierach przy stole.
Widzę, że uwaga Effie dość mocno zirytowała Katniss. Celowo kończy więc ona posiłek palcami i wyciera dłonie o obrus. Podziwiam ją za jej odwagę i pewność siebie. Effie Trinket mocno zaciska usta w wąską kreskę i powstrzymuje się od komentarza.
Po kolacji próbuję utrzymać żywność, którą przed chwilą pochłonąłem w brzuchu. Zrobiłem się lekko zielonkawy, a mój żołądek informuje mnie, że przesadziłem z jedzeniem. Nie przywykł on do tak dużej ilości pokarmu.
Przechodzimy do innego przedziału, aby obejrzeć podsumowanie przebiegu dożynek z całego Panem. Oglądamy inne losowania, jeden po drugim.
Najbardziej w pamięć zapadają mi trybuci z Pierwszego i Drugiego Dystryku, czyli tak zwani karierowcy. Jedynkę reprezentuje rosły chłopak, o ciemnych włosach i przepiękna dziewczyna, której twarz okalają złote włosy. Wstrzymuję oddech kiedy oglądamy relacje z Dwójki. W tym dystrykcie gigantyczny chłopak, rzuca się dobrowolnie pędem w stronę estrady, dowiadujemy się, że nazywa się on Cato i od dzieciństwa trenuje, aby wziąć udział w Głodowych Igrzyskach. Z jego twarzy udaje mi się wyczytać, że jest on pewien zwycięstwa. Katniss widocznie też to zauważyła, gdyż ściska mocno dłonie w pięści, tak że aż zbielały jej knykcie, a usta ma zaciśnięte w kreskę. Oboje wiemy, że Cato będzie naszym największym wrogiem na arenie.
Serce podchodzi mi do gardła, kiedy w Jedenastym Dystrykcie wylosowana zostaje dwunastoletnia dziewczynka. Ma ona ciemnobrązową skórę i równie ciemne oczy. Pada pytanie o ochotników, ale nikt się nie kwapi, aby zająć jej miejsce. Moim zdaniem to okropne, kiedy tak małe dzieci są zmuszone rywalizować o życie z dwa razy potężniejszymi od siebie przeciwnikami. Kiedy Cato dopadnie Rue - bo tak nazywa się owa dziewczynka - Nie będzie miała ona jakichkolwiek szans na przeżycie.
Na sam koniec pokazują Dwunasty Dystrykt. Wywołano Prim, a Katniss biegnie, aby zgłosić się na ochotnika. Słychać rozpacz w jej głosie, kiedy zasłania ona siostrę własnym ciałem. Widzę jak Gale odciąga Prim od Katniss.
Spoglądam na moją towarzyszkę. Jest cała blada, a oczy przesłonięte ma mgłą łez. Chcę ją pocieszyć, powiedzieć jej coś pokrzepiającego, ale jaki w tym sens? Darzę ją niezrozumiałą sympatią i nie chcę, aby zginęła ona na arenie, ale i tak przyjdzie nam rozegrać pomiędzy nami grę, w której stawką będzie życie. Jeśli już Katniss miała by zginąć to wolałbym, aby nie zginęła z mojej ręki.
Obiecuję sobie w myślach, że nie podniosę ręki na tę dziewczynę, nawet jeśli równałoby się to z moją śmiercią.
Z powrotem skupiam się na Dożynkach. Haymitch spada z estrady, a prowadzący wydają z siebie zabawny jęk. Następnie zostaję wylosowany i cicho zajmuję wskazane miejsce. Podaję rękę Katniss. Ponownie rozbrzmiewa hymn i program dobiega końca.
- Wasz mentor musi się sporo nauczyć o sztuce prezentacji - mówi zniesmaczone Effie Trinket - Nie ma pojęciu o zachowaniu przed kamerami.
Parskam śmiechem.
- Był pijany - zauważam - Upija się co rok.
- Codziennie - dodaje Katniss i uśmiecha się mimowolnie.
- Ciekawe - syczy Effie - Czy to nie dziwne, że tak dobrze się bawicie? Wiadomo, że podczas Igrzysk mentor będzie pomostem między wami a światem. On posłuży wam radą, dotrze do sponsorów, zdecyduje o wręczaniu prezentów. Haymitch zapewne przesądzi o waszym życiu lub śmierci!
Jak na komendę do przedziału wtacza się Haymitch i rozsiewa nieprzyjemną woń alkoholu.
- Przegapiłem kolację? - pyta bełkotliwie, wymiotuje na kosztowny dywan i pada w sam środek wymiocin.
- Teraz się pośmiejecie - proponuje nam Effie Trinket. Wstaje szybko od stołu i z obrzydzeniem kica wokoło kałuży, i ucieka z przedziału.
Przez dłuższą chwile razem z Katniss obserwuję jak nasz mentor próbuje się podnieść ze swoich wymiocin. Robi mi się niedobrze i z trudem powstrzymuję wymioty.
Wymieniam z Katniss spojrzenia. Haymitch nie jest wiele wart, ale Effie ma racje. Gdy trafimy na arenę, zostanie nam tylko on. Solidarnie bierzemy go pod pachy i pomagamy mu dźwignąć się na nogi.
- Potknąłem się? - pyta pijak - Coś tu śmierdzi.
- Odprowadzimy pana do przedziału - proponuję - Spróbujemy pana doczyścić.
Wleczemy Haymitcha do jego przedziału i nie chcąc zabrudzać jego pokoju, zaciągamy go do łazienki i odkręcamy prysznic.
- Dziękuję - mówię do Katniss - Teraz dam już radę sam.
Widzę wdzięczność w jej oczach. Wiem, że nie jest ona chętna oglądać naszego mentora nago i wypłukiwać z jego włosów wymiociny.
- Dzięki - rzuca ziewczyna - Może przyślę kogoś z obsługi do pomocy?
- Nie, nie chcę ich tutaj - odpowiadam. Nie chcę oglądać tych zarozumiałych mieszkańców Kapitolu, dam sobie radę sam, chociaż wiem, że będzie ciężko.
Katniss opuszcza przedział Haymitcha, a ja zabieram się za doczyszczanie naszego mentora. Protestuje on kiedy oblewam go zimną wodą, ale chłodny prysznic choć troszkę go ożywi.
Z łazienki wlokę Haymitcha do jego sypialni i kładę go na łóżku. Narzucam na niego miękki koc i w pośpiechu opuszczam jego wagon.
Wracam do mojego pokoju i podchodzę do okna. W oddali dostrzegam światła jakiegoś dystryktu. Myślę o mojej rodzinie. O mamie, tacie, Samie i Benie. Jestem pewien, że siedzą teraz w ciszy w naszej małej kuchni i rozpaczają nad moim losem. Uświadamiam sobie, że z sekundy na sekundę oddalam się od Dwunastego Dystryktu, od mojego domu. Wywołuje to ból w mojej piersi i łzy, które ściekają mi po policzkach.
Ściągam koszulę i spodnie i w samej bieliźnie kładę się do miękkiego, wielkiego łóżka, spokojnie zmieściłoby się w nim kilka osób.
Otulam się grubą, puchatą pierzyną, od razu robi mi się ciepło. Staram się uspokoić, ale łzy nadal płyną strumieniami z moich oczu. Czuję się okropnie samotny, pragnę czyjeś bliskości. Wiem jednak, że już nigdy jej nie doświadczę.
Zaciskam oczy i próbuję zasnąć. Aby się uspokoić, przywołuję sobie szczęśliwe wspomnienia, które związane są z moją rodziną. To działa, gdyż po kilkunastu minutach otula mnie sen.